Pani Aniu, skończyła pani niedawno 90 lat, jest pani w bardzo dobrej formie fizycznej, uczestniczy pani w zajęciach rehabilitacji i terapii zajęciowej, w weekendy odwiedza pani swoją chorą siostrę i jej pomaga…a tutaj nagle trzeba się było zamknąć w pokoju. Co pani czuła przez ten czas, odcięta od ludzi i od rodziny. Sytuacja była bardzo przykra, ale niestety prawdziwa. Smutek był ogromny, nigdzie nie można było wyjść. Bardzo brakowało wyjścia do kaplicy i możliwości uczestniczenia we Mszy Św. Tylko cztery ściany pokoju i personel, którego nie można było poznać, bo wszyscy mieli kombinezony. Czasami w zamknięciu myślałam, że to wszystko gorsze jest jak wojna.
Co było najtrudniejsze w tej całej sytuacji i co wtedy pomagało. Największa była tęsknota za siostrą, którą odwiedzałam co tydzień. Jedynie rozmowa telefoniczna z tymi, którzy się nią opiekowali dodawała choć trochę otuchy. Najtrudniejsze było przebywanie w pokoju i myśl czy w ogóle się z niego wyjdzie. Modlitwa pomagała, bez niej człowiek by tego nie przetrzymał.
Taka aktywna osoba jak Pani czym sobie urozmaicała dzień? Kolorowanie kolorowanek pomagało w tym trudnym czasie. Tyle można było tylko robić.
Pani Aniu czego Pani brakowało, ale tak najbardziej? Najbardziej brakowało kontaktu z drugim człowiekiem, przez te maski i kombinezony nie można było zobaczyć uśmiechu, którym zawsze nas personel obdarza.
Czy był moment strachu? Nie bałam się. Nie myślałam o strachu, bomby na głowę nie leciały, tutaj w pokoju czułam się bezpiecznie. Czekałam tylko kiedy to wszystko się skończy. Nie myślałam o zarażeniu, chociaż jak do szpitala pojechała moja sąsiadka z pokoju obok z którą się bardzo lubimy to był ogromny smutek w sercu.
Teraz na szczęście Dom powoli wraca do w miarę normalnego funkcjonowania, obostrzenia zostały, ale wróciły zajęcia, które pani lubi. Jest weselej? Teraz jest już miło. Można wyjść do ogrodu, są ćwiczenia i zajęcia terapii, śpiewamy, śmiejemy się, rozmawiamy, chociaż każdy ma maseczkę, to nie przeszkadza, bo przynajmniej widzimy się z innymi ludźmi. Nie wspominamy wirusa, mamy nadzieję, że najgorsze już za nami.
Dziękuję serdecznie za rozmowę i życzę dużo zdrowia.